Współpraca: Gedeon
Publikacja: Relax nr 38 (06.2022 rok)
Wariat, który nie jest wariatem? – recenzja komiksu „Wariat” Karola Webera
Weber lubi zabierać czytelnika w podróż do wykreowanych przez siebie światów. Potwierdzeniem tego zdają się być „Opowieści z Arki”, z których kilka historii ujrzało już światło dzienne na łamach „Relaksu”.
Światło dzienne dobrze kontrastuje tu zresztą ze stworzonymi przez Webera okolicznościami, bowiem „Wariat” dzieje się w mrocznym, surrealistycznym nieco, świecie. Pełno w nim ciemnych zakamarków, a plątanina rur sugeruje, że wraz z bohaterami tej historii wylądowaliśmy w podziemnym państwie – a może nawet świecie? Czytelnikowi szybko udziela się atmosfera niepokoju, którą autor scenariusza i talent ilustratora mocno podkreślają. Zastępy zdezorientowanych ludzi, pełne bojaźni twarze, majaczące w świetle lamp nieznanego przeznaczenia urządzenia przywołują na myśl postapokaliptyczne światy, znane z popkulturowych wyobrażeń. Jednak w „Wariacie” ten niepokój zostaje zwielokrotniony – nie tylko świat przedstawiony wprawia czytelnika w drżenie, ale również fabuła.
Ta fabuła budzi dotyka zresztą głęboko zakorzenionych w człowieku lęków na co najmniej kilku poziomach. Adama poznajemy w więzieniu – lęk numer 1., bo raczej niewielu z nas myśli o takich okolicznościach przyjaźnie. Adama odwiedza duch jego zmarłej żony – strach przed śmiercią pomieszany z wiarą w życie po życiu, strach przed postaciami z zaświatów – to potężny gracz, czyli lęk numer 2. Mamy także lęk numer 3., może mniej oczywisty, ale równie głęboki, o ile nie głębszy – lęk przed chorobą psychiczną lub przed tej choroby… Stop, nie będzie spoilerów. Tytuł jest jednakowoż wystarczająco sugestywny.
Ale nie tylko na ukrytych w ludzkiej psychice lękach gra skutecznie Weber. Nie brakuje bowiem w „Wariacie” romantycznej, może momentami nieco nawet ckliwej nuty. O ile chwilami wydawało mi się, że faktycznie jest dość patetycznie, to może w sytuacjach skrajnych i dramatycznych (a w takiej znaleźli się niewątpliwie główni bohaterowie opowieści), może faktycznie ta podniosłość płynie nam prosto z romantycznych słowiańskich serc?
Dla Webera duże brawa za bawienie się stylami mowy postaci, dla Gedeona niezmiennie za fantastyczny, senno-mroczny klimat prac, dla obu panów za umiejętność podkreślenia kadrów odpowiednio dopasowaną formą.
dr Milena Kościelniak