Pan LafayettePan LafayettePan LafayettePan Lafayette
  • O mnie
    • Prasa
  • Scenarzysta komiksowy
  • Moje publikacje
  • Oferta
  • Komiksy
    • Komiks reklamowy
    • Komiks historyczny
    • Komiks korporacyjny
    • Komiks społeczny
    • Komiks edukacyjny
    • Komiks biograficzny
    • Komiks okolicznościowy
    • Komiks wewnętrzny
    • Komiks instytucjonalny
  • Blog
  • Kontakt
  • Wersja Angielska
✕
relax nr 48 okładka specjalna
Pani ze szklanego zamku
relax 49 okładka główna
Sam: Człowiek bez twarzy
AKT 37 - okładka lafayette s.1 lafayette s.6 lafayette s.9 lafayette s.10

Tytuł: Pan Lafayette

Współpraca: Maciej Pałka

Publikacja: Akt #37 (01.2025)

Mama lubi to miejsce, lubi jego mieszkańców. Wszyscy też lubią mamę. Mamy tu swój dom i ludzi, którzy są dla nas jak rodzina. Mama mówi, że po latach nauczyła się doceniać takie drobne rzeczy i zapuściła w tym miejscu korzenie… Że jest jak roślina, której już nie da się przesadzić…

Jak stracić głowę na Dzikim Zachodzie

Recenzja „Pana Lafayette”

Pył, kurz, pot, wystrzały. Niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem, na podorędziu zawsze jest broń. Z jednej strony parskające konie, pokrzykiwania i huki, z drugiej gwar saloonu. Po prostu Dziki Zachód.

Jednak Weber, choć ten stereotypowy (wszak znany nam przede wszystkim z westernów) Dziki Zachód przedstawia raczej sztampowo, robi rzecz niespotykaną. A mianowicie ów brutalny, pełen okrucieństw, przemocy i przestępstw świat, pokazuje oczami małej dziewczynki.

Z jednej strony przejmujące jest więc to, jak normalne dla dziecka są sytuacje co najmniej nieprzeznaczone dla oczu takiego malucha, jeśli nie patologiczne. Dziewczynki nie dziwi więc praca mamy, która zarabia na życie, parając się najstarszym zawodem świata, nie dziwi jej też tytułowy Pan Lafayette, który z jej usług korzysta, ale jednocześnie według dziecka jest dla kobiety „dobry”. Nie dziwi jej wulgarny, okrutny świat wokół, nie dziwią konflikty ani brak poczucia bezpieczeństwa w bardzo niepewnym świecie. W takiej rzeczywistości jednak dorasta i je rozumie jako coś naturalnego – świetny to obraz tego, jak względnym pojęciem jest normalność.

W „Panu Lafayette” Weber bawi się stylizacjami językowymi.

Kim jednak jest tytułowy pan Lafayette? Postać to ani jednoznacznie dobra, ani zła. Niby jest dość miły i rzeczywiście całkiem dobrze traktuje matkę dziewczynki, choć ta trudni się nie budzącą respektu profesją. Jednocześnie w sytuacji kryzysowej, kiedy wybucha jedna z wielu wówczas potyczek między „bladymi twarzami” a rdzennymi mieszkańcami tamtych ziem, okazuje się, że pan Lafayette nieźle lawiruje, grając na dwa fronty. Sprzymierzony jest bowiem z wodzem, któremu sprzedaje broń – twierdząc, że to właśnie ta broń pomoże im walczyć z (sic!) białymi. Niestety (albo stety), taka gra odbija się wkrótce panu Lafayette czkawką, która to czkawka jest zresztą ostatnią w jego życiu, gdyż tytułowa postać traci głowę/skalp z rąk wspomnianego wcześniej wodza i jego plemienia. Punktem zapalnym jest bowiem moment, gdy w walce o powstrzymanie budowy kolei żelaznej – swoją drogą trochę szkoda, że Weber wybrał tak wyeksploatowany motyw – ginie syn wodza tak zwanych Indian. Wódz przestaje ufać Lafayette, który nawet w takim momencie nie zaprzestaje pokazywać, jak paskudną jest w gruncie rzeczy postacią, pragnąc znów sprzedać wodzowi więcej broni. Senior plemienia mówi pas, a pan Lafayette za swoją niegodziwość kończy to spotkanie bez głowy.

Czy ta historia jest ciekawa? Wydaje się dość klasyczną westernową opowieścią, ale na plus przemawiają w niej co najmniej trzy aspekty. Po pierwsze, plastyczność języka, z którym Weber (a obserwuję jego poczynania od początku kariery) radzi sobie coraz lepiej. Po drugie, ukazanie paskudnego w gruncie rzeczy świata niewinnymi oczami małej dziewczynki, dla której ta plugawość staje się normą i bezpiecznym azylem, jakkolwiek przewrotnie to brzmi. Po trzecie – postać samego Lafayette, który jest bardzo ludzki. Oczywiście czyny, których się dopuszcza, są daleko wykraczające poza jakąkolwiek etykę, ale jednak okazuje się w pewnych sytuacjach czy relacjach człowiekiem jeśli nie przyzwoitym, to chociaż z przebłyskami człowieczeństwa, co w opisywanych czasach mogło szybko skończyć się kulą. Lafayette za swoje niegodziwości płaci najwyższą cenę.

Czy jednak czytelnikowi jest go żal? Nieco – nie tyle ze względu na niego samego, co na dziecko, dla którego ten człowiek stanowił substytut opiekuna, a matce dziewczynki zapewniał jakikolwiek komfort życia. To zresztą świetny początek dyskusji chociażby o sytuacji kobiet i o tym, czym jest prawdziwa emancypacja i równouprawnienie. „Pan Lafayette” jest więc kolejną historią autorstwa Karola Webera, w której można znaleźć więcej, niż tylko wybuchy, wystrzały i westernowe konflikty – ba, nie trzeba nawet zbyt głęboko szukać.

dr Milena Kościelniak

KONTAKT

napiszdo@karolweber.com

Komiks na zamówienie - oferta

  • Facebook

Poznaj mnie

O mnie

Prasa

Scenarzysta komiksowy

Moje publikacje

Blog

Informacje prawne

Polityka prywatności

Polityka cookies