W drugiej części historii „Sam: Człowiek bez twarzy” nabiera tempa, a historia zaczyna odsłaniać swoje brutalne i groteskowe oblicze. Karol Weber prowadzi opowieść tak, by kontrast między metafizycznym światem anioła a realnością przemocy i chaosu był coraz wyraźniejszy. Gang motocyklistów, brutalność scen i przewrotne poczucie humoru – to elementy, które czynią drugą część komiksu jeszcze bardziej niepokojącą niż część pierwszą. To już nie jest historia podszyta jedynie cynizmem Sama, lecz opowieść o upadku porządku, w której absurd miesza się z grozą.
Na tym tle niezwykle ciekawie działają pin-upowe ilustracje Artura Biernackiego. Umieszczone w komiksie, pełnią rolę wizualnych kontrapunktów – momentów zatrzymania, które pozwalają spojrzeć na całą opowieść z innej perspektywy. Styl Biernackiego, balansujący między erotyką a groteską, idealnie komponuje się z atmosferą historii. Jego prace są sugestywne, pełne detalu, a jednocześnie stylizowane w duchu klasycznych pin-upów – przez co nabierają ironicznego, przewrotnego znaczenia.
To właśnie dzięki tym planszom „Człowiek bez twarzy” zyskuje dodatkową warstwę. Obok dramatycznej historii Webera i ekspresyjnej kreski głównego rysownika pojawia się wizualna gra konwencjami. Pin-upy Biernackiego wzmacniają absurdalny ton narracji, podkreślają jej cielesny i przewrotnie zmysłowy charakter, a zarazem odcinają się od linearnie opowiedzianej historii. Działają trochę jak „plakaty ze świata Sama”, fragmenty popkulturowej wyobraźni, które nagle wdzierają się do komiksu i komentują go na swój sposób.
„Sam: Człowiek bez twarzy” pokazuje więc, że nie jest to zwykła historia o antybohaterze i jego anielskim towarzyszu. To komiks, który nieustannie igra z czytelnikiem, zmienia tonację i styl, a pin-upowe prace Artura Biernackiego są tego najlepszym dowodem. Nadają one całości charakter kolażu, w którym przemoc, groteska i erotyka tworzą zaskakująco spójną, choć prowokacyjną całość.
Aj

